Pobudka o 13, niestety od 12 lało i to mocno. Burza nie odpuszczała, nawet nie dało rady ugrzać sobie jedzenia. I to właśnie z powodu takich warunków atmosferycznych Mariusz przejechał około 40 km - ale i taki krótszy dystans też jest potrzebny. Od początku wyjazdu schudł z 2-3 kg, więc nie ma tragedii:) Sam czuje się świetnie, nie jest zmęczony i wszystko przebiega zgodnie z planem. Jak tylko wróci do Polski - to go utuczymy:)
p.s. ach no tak - suszone ryby...ponoć jak już się dotrze na Lofoty i jedzie jedną jedyną tam drogą to wzdłuż niej powywieszane są suszone ryby - w zasadzie same ich łby. Mariusz stwierdził, że choćby nie wie, jak miałby być głodny - to by tego nie ruszył. A fe! nie wiem po co one tam wiszą - może mają odstraszać "zwyczajnych" turystów - ale ten nasz podróżnik nieustraszony :)