Tego dnia temperatura w nocy dosyć spadła, spadła aż tak,że Mariusz musiał rozgrzewać telefon a i tak udało się z nim porozmawiać chwilkę. Wieczorem, jak się później okazało, rozbił się na prywatnym terenie, przyszedł właściciel no i Mariusz musiał się znów pakować i przenosić, a było już grupo po 22, acz wciąż jasno. Rozbił się parę kilometrów dalej na wzgórzu. Ranek przywitał go wspaniałym widokiem i słońcem